Pierwszy rok
obecności „Zeszytów Rabczańskich”
pokazał zróżnicowanie rabczańskiej tematyki,
czego wyrazem jest powiększające się grono
publicystów
prezentujących wyniki badań z różnych
dziedzin. Drugi numer naszego rocznika w sposób
rozwojowy nawiązuje do zagadnień z numeru
pierwszego. W kwestii
historycznej rozpoczynamy serię artykułów
dotyczących II wojny światowej w Rabce i
okolicach, starając się wydobyć na światło
dzienne nieznane szerzej fakty. Nadal wyrazistą
ekspozycję ma strona etnograficzna, przypominająca
ważne dla Rabki rzemieślnicze i muzyczne
tradycje oraz krytycznie odnosząca się do zbójnickiej
legendy.
W tym numerze rozszerzamy jednak sposób patrzenia
etnologiczo-historycznego
traktując Rabkę jako część większej historii
regionalnej. Pojedyncze artykuły mają charakter
wspomnieniowy bądź odnoszą się do tematyki
literackiej. W uzupełnieniu, dla możliwie
pełnej bibliografii rabczańskiej, przedstawiamy
publikowane już teksty, aby zaistniały w
lokalnej świadomości i mogły stanowić
odniesienie dla kolejnych opracowań.
Nadal liczymy i
po raz wtóry ponawiamy gorącą prośbę o współpracę
z „Zeszytami Rabczańskimi”. Nasze
pismo ma zamiar umożliwić publikację istotnych
tekstów rabczańskich, zarówno ukierunkowanych
naukowo, jak i lokujących się w sferze
pierwszoosobowej narracji. Potrzeba subiektywnego
wyrażenia przeżyć uwidoczniła się w przypadku
wspomnieniowego tekstu pt. Leszek Zachara
(1966-2005) – nauczyciel, przyjaciel
artysta, w którym ze względu na założoną formę
artykułu pominięto wiele osobistych relacji. Możemy
więc zaproponować w przyszłym numerze
„Zeszytów” druk zbioru wspomnień na
ten temat. Historia Leszka Zachary jest jedną z
wielu z niedawnej przeszłości Rabki, które
wymagają publikacji w momencie gdy są jeszcze świadkowie
minionych wydarzeń, a wspomnienia nie uległy
zatarciu.
Zapraszamy zarówno
do lektury, jak i współpracy.
Jan Ceklarz
prezes Stowarzyszenia Kulturowy Gościniec
Wywiad Katarzyny
Ceklarz dla Polskiego Radia Kraków nt.
drugiego numeru "Zeszytów
Rabczańskich" :::POSŁUCHAJ
Poniżej
prezentujemy zawartość drugiego numeru
"Zeszytów Rabczańskich".
Piotr Sadowski
Kampania
wrześniowa w 1939 r. w Rabce
Wrzesień 1939 roku to jeden z
najtragiczniejszych okresów w dziejach ziemi rabczańskiej.
Gwałtowny kataklizm wojny, który przetoczył się
przez te ziemie, był szokiem dla wszystkich – dla
tych, którzy z obawy o życie opuścili swoje domy i
dla tych, którzy w nich pozostali, nierzadko widząc na
własne oczy pożogę i śmierć bliskich. Szok ten
spowodowany był przede wszystkim zetknięciem mieszkańców
ziem nie dotkniętych bezpośrednio działaniami
poprzedniej wojny z nowoczesną machiną wojenną
Niemiec – ale także zdziwieniem i rozgoryczeniem,
że Polska upadła tak szybko. Działania wojenne pod
Rabką, to raptem tylko kilka dni historii tych ziem.
Poprzedziły je jednak dłuższe, wojenne przygotowania.
Nie będzie nowością stwierdzenie,
że wszystko zaczęło się 15 marca 1939 roku, gdy
Niemcy wkroczyli do Czechosłowacji, rozbijając ten
kraj na Protektorat Czech i Moraw oraz marionetkowej
Republiki Słowackiej. Nikt nie łudził się, że
formalnie niepodległa Słowacja będzie przeszkodą dla
Hitlera. Nagła zmiana sytuacji strategicznej, skutkująca
groźbą przeskrzydlenia ugrupowania obronnego od południa,
spowodowała rewizję polskich planów obronnych. Nagle
okazało się, że Podhale i Orawa, znajdujące się dotąd
na względnie bezpiecznych – jak zakładano
– tyłach, mogą być zajęte przez nieprzyjaciela
w ciągu pierwszych godzin wojny.
Niniejszy artykuł jest próbą
spojrzenia z punktu widzenia historyczno-wojskowego na
wydarzenia w okolicach Rabki, które rozgrywały się od
marca do pierwszych dni września 1939 roku. Przedmiotem
głębszej analizy są działania taktyczne walczących
stron, odtworzone nie tylko na podstawie ogólnych
opracowań i nielicznych relacji polskich, ale także
dokumentów i relacji strony przeciwnej. Wprowadzenie do
tematu stanowi analiza przygotowań wojennych na tym
odcinku frontu, a zamyka go próba oszacowania strat
biologicznych, poniesionych przez obie walczące strony
na ziemi rabczańskiej.
Czołgi Pz.Kpfw.I z 33.
batalionu pancernego 4. Dywizji Lekkiej na rynku jednego
z małopolskich miasteczek we wrześniu 1939 r.
Jednostka ta miała zamalowane na kolor ciemnoszary krzyże
już w pierwszych dniach wojny – regulaminowym
znakiem rozpoznawczym używanym na pojazdach był w 1939
r. krzyż biały, którego wyraźnie odcinająca się
sylwetka ułatwiała celowanie obsługom armat
przeciwpancernych – stąd, stopniowo krzyże
przemalowywano na inny kolor. Znany powszechnie czarny
krzyż był stosowany jako znak identyfikacyjny dopiero
od 1940 roku (arch. autora).
Wojciech Szatkowski
Akcja
„Goralenvolk” na terenie Rabki w latach
1939-1945
„Goralenvolk”,
czyli „naród góralski”, to nazwa sztucznej
i z gruntu fałszywej koncepcji etnicznej dotyczącej
genezy górali polskich, zamieszkujących szeroko
rozumiane Podhale. Założenia
”Goralenvolku” rozwijane były na Podhalu
przez okupanta niemieckiego i grupę zdrajców podczas
II wojny światowej, ale jego korzeni należy szukać co
najmniej na kilka lat przed jej wybuchem. Była to największa
zorganizowana struktura kolaboracyjna w okupowanej
Polsce w latach 1939-1945, która do dzisiaj jest
trudnym tematem dla lokalnej społeczności. Każdy
Podhalanin odczuł skutki „Goralenvolku” w
taki czy inny sposób i dlatego można stwierdzić, iż
temat dotyczył całego Podhala. Niektórzy przyjmowali
niemieckie warunki ale wielu wybrało jakąś formę
niezgody. W czasie okupacji niemal w każdej
góralskiej rodzinie znalazła się osoba, która
przeciwdziałała akcji „Goralenvolku”.
Niektórzy czynili to przez bierny lub czynny opór i
nie wykonywali zaleceń władz okupacyjnych. Inni
pobrali w 1942 r. kenkarty „P” (polskie),
chociaż przez tę decyzję, skazywali siebie i swoje
rodziny na gorszy, nieraz okrutny los, tj. wywózki na
roboty do Niemiec, kontyngentowe obciążenia czy
niejednokrotnie terror. Wielu było wreszcie takich,
którzy przyjęli kenkartę góralską oznaczoną literą
„G”. Około 200 osób pracowało w Związku
Górali, Komitecie Góralskim bądź w jego
delegaturach.
Gubernator Hans Frank
(pierwszy z lewej) na inspekcji w Rabce. Obok widoczny
Friedrich Alpers.
Na drugim planie górale w strojach ludowych. źródło
NAC
Marek Kurzeja
Absolwent
Gimnazjum Wieczorkowskiego w Royal Air Force
Pewnego letniego popołudnia 1991 r. do
drzwi domu Jana Mlekodaja (1922-2008) w Rabce zapukał
nieznajomy, starszy mężczyzna. Szczupły, wysoki, o
siwych włosach, które mocno kontrastowały z opalenizną
jego twarzy Granatowa, założona pod szyją apaszka
stanowiła niecodzienne w tamtych czasach uzupełnienie
rozpiętego kołnierza koszuli i równie niecodziennego,
jaskrawoczerwonego swetra.
Z całej postaci emanowało jakieś
trudne do sprecyzowania, lecz odczuwalne opanowanie połączone
z kulturą osobistą, właściwą ludziom – jak to
niegdyś określano – dobrze urodzonym. Mężczyzna
przedstawił się jako Jerzy Brochocki i zapytał o
swojego dawnego kolegę ze szkoły – Jana
Mlekodaja. Starsi panowie, którzy nie widzieli się od
czasu wybuchu II wojny światowej na swój widok
najpierw zaniemówili, a potem padli sobie w ramiona.
Przez kolejne dni i noce – przybysz został bowiem
zakwaterowany na miejscu – wspominali z
rozrzewnieniem okres wspólnej nauki w rabczańskim
gimnazjum, czas wojny i późniejsze losy. Okazało się,
iż niespodziewany gość przybył do Polski z Kanady,
aby po raz kolejny podjąć próbę odzyskania rabczańskiej
willi „Niemen”, przejętej przez powojenne władze.
Miałem wówczas zaszczyt i wielką
przyjemność poznać Jerzego Brochockiego, z którym
mimo dużej różnicy wieku zbliżyły nas wspólne
zainteresowania – lotnictwo i leśnictwo. W 1994
r. spotkaliśmy się ponownie. Była to jego ostatnia
wizyta w Polsce. Zmarł w Kanadzie w 2006 roku i tam
został pochowany. Próby odzyskania nieruchomości,
najpierw przez jego matkę, a później przez niego
samego, niestety nie powiodły się. Budynek willi
„Niemen” został przejęty przez Skarb Państwa
w 1959 r. z rażącym naruszeniem prawa. W 1966 r. został
oddany w użytkowanie Uniwersytetowi Jagiellońskiemu,
który stworzył w nim dom pracy twórczej i niestety
skorzystał z wszelkich możliwości, aby obiekt nie
powrócił do prawowitego właściciela.
Na zdjęciu por. pilot Jerzy Brochocki w
galowym mundurze brytyjskiego lotnika. Na ramieniu
widoczny jest fragment naszywki z napisem POLAND. Nad
kieszenią na lewej piersi odznaka polskiego pilota
wojskowego tzw. gapa oraz baretka Krzyża Walecznych PSZ
na Zachodzie.
Fot. z wiosny 1945 r., arch. P. Brochockiej.
Katarzyna Ceklarz
Dom
wycieczkowy PTTK „Turbacz” w Rabce-Zdroju.
Historia rodziny Klempków
Przedwojenna reklama restauracji
„Turbacz”. Źródło:
S. Dunin-Borkowski, Rabka-Zdrój i okolica,
Rabka 1933, s. 32.
Tak w 1933 roku
reklamowała się najpopularniejsza restauracja w Rabce
prowadzona przez Klempków: Władysława (1893-1963) i
Marię (1898-1960). Restauracja „Turbacz”
znana była zarówno kuracjuszom przybywającym do
Rabki, jak i miejscowym góralom. Miejscowi spotykali się
tutaj w różnych celach, aby uczcić udaną sprzedaż
krowy czy konia na pobliskim placu targowym, podyskutować
na temat bieżących spraw popijając okocimskie piwo
lub by dowiedzieć się, co nowego wydarzyło się w
uzdrowisku. Było to także miejsce spotkań miejscowej
inteligencji skupiającej się w takich organizacjach,
jak Polskie Towarzystwo Tatrzańskie czy rabczański Związek
Podhalan, do których należał, i które wspierał sam
restaurator – Władysław Klempka.
Tradycje rodzinne
restauratorów, atmosfera przedwojennej Rabki, a także
wybuch II wojny światowej spowodowały, że popularna
restauracja i hotel w krótkim czasie stały się świadkiem
niecodziennych wydarzeń. Działalność konspiracyjna
oraz częste kontakty z Niemcami przychodzącymi do
restauracji odmieniły spokojne i szczęśliwe dotąd
losy rodziny Klempków. Raz zmącony spokój powrócił
do domu „Turbacz” dopiero z końcem lat 50.
wraz ze zmianą polskiej rzeczywistości. Dzisiaj dwie
niewielkie marmurowe tablice umieszczone na frontowej ścianie
budynku mogą przykuć uwagę i zasygnalizować, że
warto zapoznać się z historią „Turbacza”
i jego mieszkańców.
Rozmowa z Katarzyną Ceklarz (audycja
Radia Kraków)
Maria I. Olszowska
Jakie
to szczęście: uczyć! Zofia Irena Sutorowska
(1899–1985)
Zofia
Sutorowska (1899–1985)
Fot. archiwum M. Olszowskiej.
Jakie to szczęście:
uczyć.
To jest jak cudowne rozmnożenie chleba.
Zofia Sutorowska
W tych dwu
krótkich zdaniach, zapisanych w osobistych
notatkach w czasie okupacji niemieckiej, Zofia
Sutorowska (1899–1985) ujęła istotę zawodu
nauczycielskiego, a całe jej życie było przykładem
dzielenia się wiedzą i doświadczeniem w długoletniej
pracy nauczycielskiej i bibliotekarskiej.
Warszawianka z urodzenia, rabczanka i regionalistka
z wyboru, wielka patriotka, człowiek wielkiego
serca, którego największą radością była praca
dla innych. Dr Zofia Sutorowska zasłużyła na trwałe
i zaszczytne miejsce w historii Rabki i Podhala.
Urodziła się 16
września 1899 roku w Warszawie. Była jedynym
dzieckiem urzędnika handlowego Edwarda i Marianny
Teresy z Kamockich. Zarówno w rodzinie ojca, jak i
matki żywe były tradycje patriotyczne, ich
przodkowie walczyli w powstaniach 1831 i 1863 r.
Patriotyczna, kulturalna i głęboko religijna
atmosfera domu rodzinnego z pewnością miała wpływ
na wybór drogi życiowej przez Zofię. Zwłaszcza
ojciec wspomagał jej zainteresowania. „On
mnie wychował” – napisała we
wspomnieniach. Dzięki niemu w życiu Zofii był,
oprócz książek, także teatr i sztuka. Ojciec był
członkiem Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych, a
do zwyczajów rodzinnych należało cotygodniowe
niedzielne zwiedzanie wystawy w Zachęcie.
Jan Ceklarz
Leszek
Zachara (1966-2005) – nauczyciel, przyjaciel,
artysta
Wspaniały nauczyciel
i wspaniały przyjaciel – przede wszystkim te dwie
opinie nasuwały się osobom zapytanym o Leszka Zacharę,
podkreślając, że dla niego praca nauczyciela i ludzie
wokoło byli światem, w którym się spełniał. Na
tych dwóch elementach koncentrowało się jego życie,
w tle pozostawiając niedopełnioną pasję, jaką była
sztuka.
Leszek Zachara urodził
się 11 czerwca 1966 roku w Rabce, był najmłodszym z
czwórki dzieci Marii i Franciszka Zacharów. Jego domem
rodzinnym była piękna drewniana willa „Promień”,
stojąca przy ulicy 1 maja (dzisiaj Jana Pawła II). W
1986 r. został absolwentem renomowanego Państwowego
Liceum Sztuk Plastycznych im. Antoniego Kenara w
Zakopanem. Po dwuletnim epizodzie zasadniczej służby
wojskowej (1987-89), 1 września 1989 r. rozpoczął,
roczną jak się później okazało, pracę nauczyciela
plastyki w Szkole Podstawowej nr 1 w Rabce. Od 1 września
1990 r. był instruktorem rysunku i malarstwa w Ognisku
Pracy Pozaszkolnej w Rabce, a od 1 września 2000 r.
uczył także plastyki w Gimnazjum nr 1 w Rabce. W 1997
r. ukończył zaocznie wychowanie plastyczne na Wydziale
Pedagogicznym Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Krakowie
(obecnie Uniwersytet Pedagogiczny) uzyskując dyplom z
malarstwa u Aleksandra Pieńka.
Rozmowa z Janem Ceklarzem (audycja
Radia Kraków)
Leszek Zachara. Fot. W.
Sygut
Barbara Słuszkiewicz
XIX i
XX-wieczne wiejskie pieczęcie herbowe z Rabki i okolic
Pieczęć okrągła o
średnicy 26 mm. Dookoła pola pieczętnego napis
majuskułą: GMINA CHABÓWKA, wyrazy
oddzielono dwoma ozdobnikami. W części środkowej
pola orzeł z koroną na głowie, skierowany
w prawo. Orzeł przypomina polskie godło państwowe
i jest wzorowany na orłach z XVIII wieku. Pieczęć
wyciśnięta na dokumencie z 5 paździrnika1892
r. Zbiory Narodowe w Krakowie, Oddział II, sygn.
STNT 8, plik 12.
Geneza
powstawania wiejskich pieczęci herbowych ściśle
wiązała się z działalnością zarządów
gminnych. One bowiem posiadały własny
autonomiczny samorząd, reprezentowany przez
wójta (naczelnika) i radnych. W kancelarii wójta
pieczęć gminna z indywidualnym godłem służyła
do sprawowania urzędowej funkcji. Za jej pomocą
potwierdzał ważne dla danej społeczności akty,
uwierzytelniając różnego rodzaju dokumenty.
Przykładem wystawianego niegdyś dokumentu z
obowiązkową pieczęcią może być świadectwo
ubóstwa, potwierdzające, że dana osoba zasługiwała
na miano ubogiego, tzn. nie posiadała żadnego
majątku ruchomego i nieruchomego (np. sługa,
komornik, wyrobnik rolny). Innym przykładem może
być poświadczenie meldunku. Pieczęć odbijano
zawsze na dokumentach sądowych, majątkowych,
spadkowych, w tym inwentarzach sporządzonych po
zmarłych, świadectwach moralności wydawanych,
by udokumentować czyjąś nieposzlakowaną opinię
w danym środowisku itp. Pieczęcie herbowe po raz
pierwszy pojawiły się w XV - XVI w. i dotyczyły
wsi lokowanych na prawie niemieckim; z tego okresu
do naszych czasów pozostało jednak mało pieczęci,
dziś uważanych za niezwykle rzadkie zabytki.
Herb wsi wywodził się z używanej
tam pierwotnie pieczęci, której dekoracja i
wielkość zależały od przeznaczenia (większe i
okazalsze były pieczęcie majestatyczne
królewskie, mniejsze i skromniej zdobione tzw.
kancelaryjne, przeznaczone do dyspozycji urzędników).
Magnaci i szlachta używali pieczęci osobistych,
najczęściej wygrawerowanych na sygnetach.
Katarzyna Ceklarz
Historia
zdroju w prasie i reklamie w latach 1864-1939
Pierwsze reklamy
prasowe zaczęły pojawiać się w Europie pod koniec
XVI wieku. W Polsce zjawisko to wystąpiło z opóźnieniem,
dopiero w XVIII wieku. Rozwój dziedziny informacyjnej,
coraz częściej postrzeganej jako tworzenie
perswazyjnych komunikatów o charakterze masowym, nastąpił
wraz ze wzrostem piśmiennictwa prasowego, czyli w wieku
XIX. Wtedy też powstały pierwsze reklamy zdrojowiska w
Rabce, którego nagle odkryty potencjał (w postaci
solanki) pociągnął za sobą rozwój całej wsi. Idąc
w ślady zarządcy zdroju najbardziej przedsiębiorczy
mieszkańcy zaczęli dostrzegać potrzebę wprowadzenia
swoich towarów na rynek za pomocą informacji
drukowanej i reklamy.
Analiza treści
plakatów, afiszy oraz reklam handlowych zamieszczanych
w prasie od II połowy XIX wieku przez mieszkańców
Rabki pozwala uzyskać wiedzę o kształtowaniu się
miejscowej gospodarki, modach i trendach lokalnej
kultury oraz o klimacie codziennego życia w zdroju.
Reklamy dają możliwość zapoznania się z
asortymentem oferowanym przez dawnych sklepikarzy, ofertą
restauratorów, hotelarzy, właścicieli zakładów
leczniczo-wychowawczych, rzemieślników i innych usługodawców.
Pomimo, że świat reklam nie oddaje całościowego
obrazu danej społeczności (reklamowali się tylko ci,
których było na to stać i widzieli w tym sens) oraz
jest lakonicznym i na pierwszy rzut oko powierzchownym
przekazem informacji, to jednak jest to świat niezwykle
ciekawy, urozmaicony i ukazujący historię zdroju od
strony jego najbardziej przedsiębiorczych mieszkańców,
którzy martwiąc się o byt zabiegali o klientów i gości.
Reklamy rabczańskich
pensjonatów i przedsiębiorstw. „Echo
Zdrojowe”, nr 14-15, 1935.
Rozmowa z Katarzyną Ceklarz (audycja
Radia Kraków)
Robert Miśkowiec,
Zbigniew Krauz
Pochodzenie
obrazów Drogi Krzyżowej w Skomielnej Białej
W historii kościoła
w Skomielnej Białej jest do rozwikłania ciekawa
zagadka, dotycząca autorstwa obrazów drogi krzyżowej.
Być może są one dziełem profesora monachijskiej
Akademii Sztuk Pięknych. Do wyjaśnienia pozostaje także,
w jakich okolicznościach trafiły do tej świątyni.
Ani w kronice parafii
Skomielna Biała, ani w dokumentach parafialnych nie
zachowała się żadna wzmianka na temat pochodzenia
obrazów drogi krzyżowej, które zdobią dziś ściany
kościoła pod wezwaniem św. Sebastiana. Z pewnością
sprowadzono je tu za czasów księdza proboszcza Władysława
Bodzka (1909-1978), a wiele wskazuje na to, że pochodzą
z kościoła parafialnego w Skawie i zawisły na ścianach
świątyni na przełomie lat 60. i 70. XX w.
Mieszkańcy Skomielnej
Białej, z którymi rozmawialiśmy o obrazach Drogi Krzyżowej,
wspominają, że ks. Bodzek „nie miał głowy do
papierów”, pochłonięty bez reszty dziełem
swojego życia, czyli budową nowego kościoła. Tłumaczy
to brak jakichkolwiek zapisków na temat obrazów drogi
krzyżowej Nie ma też żadnych świadków tamtych
wydarzeń sprzed prawie 40 lat, którzy opowiedzieliby
historię sprowadzenia obrazów do Skomielnej Białej.
Stacja 4. „Pan
Jezus spotyka swą Matkę”. Fot. Z. Kraus.
Małgorzata
Wojtowicz-Wierzbicka
Rabczański
ośrodek garncarski
Pokaźną część
kolekcji Muzeum im. Władysława Orkana w Rabce-Zdroju
stanowią wyroby garncarskie z tych okolic. Potrzebę
dokumentacji terenowej oraz gromadzenia produktów chłopskiego
przemysłu garncarskiego wskazał w 1930 r. socjolog i
etnograf prof. Kazimierz Dobrowolski (1894-1987), tworząc
wytyczne pozyskiwania eksponatów dla rabczańskiej
placówki. Istniał tutaj, bowiem jeden z większych ośrodków
garncarskich, znany ze swych wyrobów na całym
Podtatrzu.
Przypuszczalne początki
garncarstwa w okolicy Rabki przypadają na drugą połowę
XVII wieku, kiedy na zlecenie rabczańskiego dworu
garncarskiej profesji wyuczył się Jakub Rączka z
Olszówki. Najprawdopodobniej to właśnie od owego pańszczyźnianego
rzemieślnika wziął początek słynny garncarski ród
Rączków, który trudnił się tym fachem do lat 70. XX
w.
Na rabczański ośrodek
rzemieślniczy składały się warsztaty w Ponicach, Słonym,
Skomielnej Białej i Zarytym oraz w Rabce, w tym w
zwartym osiedlu garncarskim Poddziele (Dzielce). Silny
rozwój tego rzemiosła odnotowano w 1767 r., kiedy duża
liczba warsztatów garncarskich, powstających w
miejscowościach: Chochołów, Rabka, Skomielna,
spowodowała upadek ośrodków w Czarnym Dunajcu i Rogoźniku.
Jednak lata świetności nadeszły dopiero w pierwszej
połowie XIX w. Wtedy był to jeden z najsilniejszych,
wiejskich ośrodków produkcji garncarskiej w okolicy.
Około 1880 r., liczył wraz z sąsiednimi miejscowościami
– Ponicami i Skomielną Białą - 34 czynne
warsztaty. Pamięć ludzka i etnograficzne zapiski
terenowe zachowały nieliczne nazwiska rodowe owych
rzemieślników.
Warsztat Jana Rączki.
Fot. J. Sierosławski, Archiwum Muzeum im. Wł. Orkana w
Rabce
Dorota Majerczyk
Robcańsko
muzyka i muzykanci
Pierwsze wzmianki
dotyczące folkloru muzycznego z okolic Rabki-Zdroju można
znaleźć w krótkich artykułach i rozprawach z drugiej
połowy XIX w. Cennych źródeł na temat ówczesnej
obrzędowości dorocznej i rodzinnej, w tym o folklorze
muzycznym w naszym regionie, dostarczyli badacze i
etnografowie: Stefania Ulanowska (1839- po 1912), badająca
bożonarodzeniowe zwyczaje we wsi Ponice, oraz Izydor
Kopernicki (1825-1891), który zebrał i opublikował
kilkaset pieśni, opisując przy okazji przebieg
tradycyjnego wesela w Skomielnej Białej. Chociaż
wzmianki na temat muzyki (czyli kapeli) są niewielkie,
to jednak dzięki tym zapisom udaje się nam odtworzyć
częściowo skład instrumentarium oraz wykonywany
niegdyś repertuar. Przy obecnym skąpym stanie
dokumentacji i materiałów źródłowych z zakresu
ogólnie pojętego folkloru muzycznego z rabczańskiej
ziemi wszystkie nawet najdrobniejsze wątki okazały się
bardzo cenne zarówno dla badaczy, jak i regionalistów
zainteresowanych muzyką ludową. Nie chciałabym zagłębiać
się w szczegółowy opis historyczno-etnograficzny
folkloru muzycznego, gdyż temu zagadnieniu poświęciłam
osobny artykuł. Postaram się zatem przybliżyć tematy
związane z funkcjonowaniem muzyk oraz muzykantów
ludowych w naszym regionie.
Terminem muzyka
tradycyjna określa się dzisiaj dawną muzykę ludową,
a przede wszystkim historyczną muzykę wiejską (zwłaszcza
tę o cechach archaicznych), której specyfiką jest
transmisja pamięciowa. Przy próbie jej definicji
bardzo często mniemamy, że ma ona pewne wzorce
archetypiczne (melodyczne, rytmiczne, wyrazowe,
wykonawcze), które pozwalają nam ją rozpoznawać
– nie tylko w odniesieniu do innej muzyki, ale także
jako coś intuicyjnie swojego. Nie zawsze jednak mamy
pewność co do tego, czy dana melodia lub pieśń jest
genetycznie wiejska, ludowa, czy jest kompozycją przez
lud przejętą, czy też piosenką „światową”,
czy dworską, piosenką popularną tak przeobrażoną,
że uznawaną za czysto ludową.
Kapela rodzinna
Ptaków. Fot. archiwum autorki, Rabka 1972
Urszula
Janicka-Krzywda
Zbójnicki
horror wokół Rabki
Zbójnictwo trwało na
obszarze całych Karpat i Pogórza Karpackiego mniej więcej
od początku XVI po 2. połowę XIX stulecia. U źródeł
tego ruchu leżały różnorodne przyczyny: od sprzyjających
warunków terenowych poprzez uwarunkowania historyczne,
osadnicze, gospodarcze, społeczne, po skomplikowane
procesy i tradycje kulturowe. Zjawisko to udokumentowane
jest bogatym materiałem archiwalnym oraz obszerną
literaturą przedmiotu zarówno historyczną, jak i
etnograficzną.
Zbójnictwo karpackie,
w znacznie większym stopniu niż inne zjawiska, stało
się jednym z głównych tematów folkloru słownego
– pieśni, podań i legend. Na jego kanwie zrodził
się mit, nawiązujący do starych struktur
indoeuropejskich mitów bohaterskich, mających swoje
korzenie w starożytności. Folklor słowny o tematyce
zbójnickiej zawiera szereg ciekawych wątków wędrownych
obecnych nie tylko w folklorze karpackim, ale także
występujących na terenie nieomal całej Eurazji.
Teksty te, co
potwierdzają materiały historyczne, są nierzadko
równocześnie informacją o rzeczywistej działalności
zbójników.
W ciekawe wątki o
tematyce zbójnickiej obfitują między innymi okolice
Rabki, zwłaszcza Gorce. Są to głównie wątki wędrowne,
co bez wątpienia jest wynikiem traktowania Gorców
przez zbójników z różnych części Karpat Zachodnich
jako bazy wypadowej i obszaru schronienia. Działali tu
także miejscowi zbójnicy, ale w porównaniu np. z
Beskidem Żywieckim epizody związane z ich działalnością
zdarzały się tu rzadko. Gorce, w przeciwieństwie do
innych części Karpat, nie mają np. żadnego wybitnego
zbójnickiego hetmana, jakimi byli np. Ondraszek
(Andrzej Fucimian; 1680-1715) w Beskidzie Śląskim,
Jerzy Fiedor Proćpak (?-1796) na Żywiecczyźnie czy
Józef Baczyński, zwany Skawickim (?-1736), w rejonie
Babiej Góry.
Zbójnicy – przyjęcie
„Surowca”, mal. G. Pękowa. Fot.
K. Ceklarz, kolekcja prywatna.
Maciej Gaździcki
Rabka
Festival 2014. Relacja z wykładów
W dniach od 10 do 13
lipca odbył się pierwszy Rabka Festival, organizowany
pod hasłem Lato z książką. Twórcze wakacje dla małych
i dużych. Organizatorami wydarzenia były Miejska
Biblioteka Publiczna i Fundacja Rozwoju Regionu Rabka.
Wsparcia udzieliły organizacje samorządowe oraz
prywatne, patronat zapewniły media krajowe i lokalne,
natomiast realizacją zajęła się kierowana przez Iwonę
Haberny Agencja Promocyjna OKO. Celem imprezy było
promowanie czytelnictwa, wskazywanie rodzicom i
nauczycielom nowych sposobów na zainteresowanie młodego
czytelnika dziełami literackimi oraz przedstawienie
problemów poruszanych w literaturze skierowanej do młodego
odbiorcy Nie bez znaczenia była także prezentacja
nowinek, jakie pojawiły się na rynku literatury dziecięcej.
Uroczysta inauguracja Festiwalu odbyła się pod tężnią
solankową, gdzie zorganizowano wystawę ilustracji książkowych
Roberto Innocentiego; słowo wstępne wygłosiła
uczennica artysty Monika Rzonca. Przez cztery kolejne
dni w różnych częściach Rabki organizowane były
warsztaty, zajęcia, pokazy i spotkania autorskie (między
innymi z Barbarą Gawryluk, Joanną Olech czy Wojciechem
Widłakiem). Prowadzono także sprzedaż książek, zaś
wieczorami gromadzono się „pod Grzybkiem” w
parku zdrojowym, by wysłuchać czytanych przez Tomasza
Schimscheinera oraz Jerzego Sthura fragmentów książek
dla dzieci, wybranych wcześniej drogą plebiscytu.
Prof. dr hab. Anna
Czabanowska-Wróbel. Fot. J. Ciepliński 2014