Jan Ceklarz
foto Piotr Kuczaj

Henryka rabczańskie dzieło.
  

   

Koniec wieńczy dzieło. Mało kto pewnie spodziewał się, że koniec nastąpi tak szybko. Chociaż na twarzy Henryka Urbanowskiego aż nadto wyraźnie widać było ciężką walkę z podstępną chorobą. Spotkanie w szpitalnej świetlicy, 8 marca 2011 roku, przy okazji premiery przedstawienia w reżyserii Henryka stało się mimo chodem jego pożegnaniem ze znajomymi i przyjaciółmi, z którymi spędził ostatnie lata swojego życia w Rabce. Przedstawienie planowane było raczej jako element terapii mającej opanować postępującą niemoc ciała. Henryk miał wtedy jeszcze nadzieję na wyzdrowienie, chociaż może była to nadzieja doraźnego ocalenia, odsunięcia rzeczy ostatecznych? Jednak właśnie o tych rzeczach wspomniał, witając swoich gości, wtedy gdy mówił, że jego obecna sytuacja nastraja go bardzo eschatologicznie.

Trudno teraz ocenić, na ile świadomie przyjmował możliwość, że to spotkanie może być ostatnim akordem jego publicznego życia ale to zagrożenie musiał mieć na uwadze. Owo przedstawienie było więc dla niego, przynajmniej w pewnej części, pożegnalne. Swoistą elegią, przewrotną i niekonwencjonalną, w stylu jego rogatej duszy. Tekst sztuki złożonej z aforyzmów rosyjskiego poety Igora Gubermana, osobiście (i w bardzo dobry sposób) przełożył na język polski. Te aforyzmy, zwane od imienia twórcy „garkiami”, są bezpośrednie, często bardzo ironiczne, niekiedy obsceniczne, na pewno zabawne, ale też niezwykle trafne w swoich osądach. W formie teatru przy stoliku, Henryk razem z aktorami z Towarzystwa Miłośników Teatru z Zakopanego, przy okazji dnia kobiet, stworzyli dobrą zabawę. Na koniec.

Rabczańskie dzieło Heńka to grupa ludzi, mniej lub bardziej zaprzyjaźnionych z nim i między sobą, która na jego zaproszenie przyszła do szpitala. Przekrój wieku, wykształcenia i stanowisk był ogromny. Ale z większością osób Heniek był po imieniu, niezależnie od ilości przeżytych lat tej drugiej strony. Działacze samorządowi, przedstawiciele większości czynnych organizacji pozarządowych, przedsiębiorcy, barmani, lekarze, emeryci, uczniowie i inni. A ilu jeszcze znajomych brakowało? Większość z nich mogłaby opowiedzieć, ile to nocy przegadali, ile alkoholu (lub nie) przy tym wypili, o jakich ważnych sprawach wygłaszali swoje opinie. Ten zespół ludzi jest jego osiągnięciem.

O Heńku wiele faktów nie było wiadomych. Opowiadał, że był przez siedem lat korespondentem prasowym w Moskwie w latach 90. Że z Rabką związał się dzięki przyjaźni z Janem Fudalą „Jaśkiem z Gorców”. Że napisał tekst do dwóch publikacji ze zdjęciami Zenona Żyburtowicza o Syberii i o polskich dworach. Że dane mu było uczestniczyć w wielkich sprawach tego świata, ale też nawarstwiające się problemy wytworzyły potrzebę znalezienia ostoi, którą stała się Rabka. I właśnie dla Rabki ten ostatni epizod jego życia, którego w dobrym stylu finałem stała się premiera polskiego tłumaczenia aforyzmów Gubermana „Droga na Berdyczów” w szpitalu, gdzie jeszcze czuć było zapach prochu po batalii z NFZem, miał pozytywny efekt. Heniek był Rabce potrzebny, przyciągał do siebie ludzi twórczych. Chociaż wzbudzał mieszane emocje i pewnej część do siebie nie przekonał, co zresztą nie musiało być winą którejś ze stron, to jednak z jego zdaniem trzeba było się liczyć. Był bacznym obserwatorem lokalnego życia. Będąc współredaktorem strony internetowej Urzędu Miasta rabka.pl, uczestniczył w większości wydarzeń jakie działy się w gminie. Szczególnie interesował się życiem kulturalnym Rabki i był jego dobrym recenzentem. Wspierał „mierzwę kultury” jak sam nazwał środowiska kulturalne w Rabce. Wbrew pozorom było to w jego ustach określenie pozytywne. Mierzwa, czyli coś co stanowi nawóz i zaczyn, ma w sobie konieczność działań elementarnych, czy nawet pionierskich, ale też potencjał rozwoju. Nie krytykować amatorów. Ci którzy podejmują się działania warci są pochwały.

Nie narzekać na rabczański poziom, jak na miasto tej wielkości i tak dużo się dzieje, a ludzi chcących realizować swoje zamierzenia jest sporo. Takie były jego założenia i obserwacje. Co nie znaczy, że wszystko należy pochwalać i wszystkiemu przyklaskiwać. W swoich recenzjach, zwłaszcza tych sprzed choroby umiał pięknie pochwalić ale też taktownie wytknąć błędy. Kultura według niego w Rabce ma się nawet nieźle, co napisał w specjalnym numerze „Wiadomości Rabczańskich” (wrzesień 2010) podsumowując swoją z nią przygodę.

Rabce potrzebny jest redaktor z prawdziwego zdarzenia. Recenzent, krytyk, motywator, taki, co to umie pochwalić i zganić, a sam prezentuje swój punkt odniesienia wobec którego dokonuje ocen. Henryk Urbanowski jest kolejną taką osobą, która odeszła przedwcześnie. 15 lat temu za szybko „miną się” Kazimierz Strachanowski. Jego teksty w „Wiadomościach Rabczańskich” były rzeczową i odważną dyskusją o sprawach lokalnych. Heniek też, w swoich osądach i analizach, w wielu sprawach miał ważne rzeczy do powiedzenia. Sporo osób z tego korzystało podczas prywatnych rozmów. Publicystycznie jednak był mniej bezpośredni niż „Strach”, bardziej ograniczony okolicznościami. Pewien ogólny kształt strony internetowej, gdzie publikował swoje teksty, był założony odgórnie. Heniek zgodził się na pozytywną i bezkonfliktową formę opisu, co potwierdził on i jego pracodawczyni publicznie, podczas konferencji o roli prasy lokalnej. Większym problemem była jego własna wewnętrzna cenzura, wynikająca z obawy, co i w jaki sposób można napisać żeby nie obrazić którejś z rabczańskich koterii, będąc na posadzie, bądź co bądź, urzędnika gminnego. Rabka ma różne oblicza, w jego pracy przeszkadzało mu najbardziej to małomiasteczkowe, w którym zdanie napisane nieostrożnie staje się kamieniem obrazy. Gdzie teksty brane są zbytnio do siebie, gdzie brakuje dystansu i refleksji.

Heniek wywarł wpływ na liczną grupę ludzi. Sporo ich było wtedy na przedstawieniu. Ludzi wartych uwagi, przynajmniej według niego. Sam mówił podczas prelekcji o dworach w styczniu 2010, że w Rabce najważniejsi są dla niego ci, którzy są nosicielami wartości. Te przedyskutowane godziny, poruszone tematy, pozostawione wnioski są niezwykle cenne dla, ubogiej skądinąd, mierzwy kultury. Będąc krytykiem życia kulturalnego Rabki, przyjął rolę osoby upominającej się o możliwie wysoki jego poziom. Stworzył szeroką społeczność znajomych, w skład których wchodzili ci najbardziej zaangażowani w to, co działo się w Rabce. Do jego przyjacielskiego kręgu osób, w którym dobrze się czuł i często o nim wspominał, należała Wanda Czubernatowa z którą dzielił wiele pasji, Anna Mlekodaj czy Piotrek Kuczaj. A poza nimi, to kogo tam nie było...

 

Nie przejmuj się, gdy myśl nie wzlata
Nie musisz wyglądać tak chmurnie
Poezja może być głupkowata
Choć autor nie powinien być durniem

8 marca 2011 roku w świetlicy Szpitala Miejskiego w Rabce- Zdroju odbyła się prapremiera sztuki „Cafe Berdyczów” złożonej z „garików”, czyli aforyzmów Igora Gubermana, których tłumaczenia z języka rosyjskiego i wyboru dokonał Henryk Urbanowski.

Po co dziś ludziom słówek szelest?
Z poezji nikt nie ma korzyści.
Lecz wszystko co poezją nie jest
Niknie po śmierci jak z drzew liście

 

By wyjść na światło z głębi mroków
Poczuć, jak wieje wiatr swobody
Do martwych poetów i proroków
Lubią przytulać się narody

 

W przedstawieniu wystąpili członkowie „Sceny A Dwa” działającej 
w ramach Towarzystwa Miłośników Teatru im. Heleny Modrzejewskiej z Zakopanego:
Szlomo poeta I – Krzysztof Michno
Mojsej poeta II – Jerzy Tawłowicz
Nikołaj Charłampowicz właściciel lokalu – Piotr Bies
Agrafiena Porfiriewna żona Nikołaja - Grażyna Syrzistie

Życie zaskakuje i dziwnie się plecie
Co rusz to paradoks lub trudny dylemat
Bez kobiet nie ma życia na tym świecie
A po ożenku wcale życia z nimi nie ma

 

oraz jako Marusia ich zamężna córka – Helena Cholewa

Nie na próżno piję wino dzień za dniem
Wiedząc jak mocna bywa jego władza
Wino łagodnie prowadzi mnie w głąb mnie
Gdzie po trzeźwemu aż boję się chadzać

 

didaskalia czytał Henryk Urbanowski

O tych co niby męczyli się na krzyżu
Epoka nasza w pamiętniki jest bogata
A księga o tym jak męczony był Chrystus
Najczęściej wstęp albo posłowie ma Piłata

Według intencji autora w spektaklu miał także uczestniczyć judeochrześcijański Bóg i publiczność.

 

Miłość ojczyzny jednaka tu u wszystkich
Charakter narodowy taki mamy
Że przepijemy ją do suchej nitki
Ale wrogowi obrażać jej nie damy

W tym dniu, 8 marca 2011 roku, zawiązała się Galicyjska Trupa Teatralna, aby wystawić „Cafe Berdyczów”

Gdy się zdaje, że jesteśmy piękni, mądrzy, chrobrzy
I w sukcesach nikt nam prawie nie dorówna
Zauważmy: sami z siebie nie jesteśmy aż tak dobrzy
Lecz dlatego, że nas często widzą na tle gówna

Nie uwzględniając różnic między nami
Ani też tego, jak jesteśmy sobie bliscy
Z małpami zrośliśmy się korzeniami
Lecz z człekokształtnymi nie wszyscy

Nie rozpaczaj, że jesteś zerem
Żeś się zgarbił i kaprawe masz ślipie
Poczekaj, jeszcze będziesz bohaterem
Na swojej pogrzebowej stypie

 

Zadowolę się takim wynikiem
Nawet gdybym miał zostać wyklętym:
Lepiej być wyuzdanym cynikiem
Niż na ołtarzu podrzędnym świętym

 

Szykując się na jeszcze gorsze biedy
I wiedząc, że nie będę trwał tu wiecznie
Wiem, że najlepiej wiodło mi się wtedy
Gdy żyłem na całość i niebezpiecznie
Coraz częściej już widzę się w niebie
Przeżyłem na Ziemi pół wieku
Lecz trudno wnikając w głąb siebie
Rozmyślać dobrze o człowieku
Nie miałem nigdy łba do interesów
Ale pod koniec moich ziemskich dni
Znalazłem wreszcie klucze do sukcesu
Choć nie znalazłem jeszcze drzwi
Boże mój, który jesteś w glorii
Błagam cię rano, po dniach i wieczorach
- Słodycz utopijnych teorii
Wypróbuj Ty najpierw na autorach
Ciągle podważać mi obrzydło
Manipulantów myśl paskudną
Że łatwo lud zamienić w bydło
Bo podnieść z błota bardzo trudno
Wszelkie społeczne systemy
Od hierarchii do braterstwa
Rozbijają się o problemy
Kurestwa i hochsztaplerstwa
W tym wyjątkowym dwudziestym stuleciu
Oferując swe wdzięki na świata bazarze
Rosja nie raz pokazała całej planecie
Że geniusz i złoczyńca chodzą w parze
Słowa skrzydlate i podniebne
Trudno zaprzeczyć ich znaczeniu,
Słowa te bardzo są potrzebne
By kłamać o porozumieniu
Nasz kraj w tym stał się znakomity
Ze strachu coś dziwnego utkał
Zupełnie nowy typ hermafrodyty
Niby mężczyzna, a z charakteru prostytutka
Charakter taki wredny mam
Że nie bez cynicznej złości
Interesuję się formą plam
Na szatach wszelkich świętości


W naszej Galerii znajdą Państwo :::fotoreportaż ze spektaklu
oraz kilkanaście :::zdjęć pana Henryka z archiwum Piotra Kuczaja